sobota, 20 października 2012

Rozdział 5 " Kupujesz kiecki, nosisz mnie na rękach , proponujesz gwałt. WYJDŹ ZA MNIE "

  Jutro studniówka. Ja , w zbyt obcisłej kiecce i za ciasnych butach na obcasach. Sofie , w powiewnej turkusowej sukni do kostek i sandałkach. Różnica. Powinnyśmy zamienić się strojami. Ot co. Mama ,tata i Louis byli zachwyceni moją kreacją. Braciszek powiedział nawet ,że jeśli chciałabym z nim iść na studniówkę tak ubrana ,to on jest w stanie odmówić tabunowi innych dziewczyn. Z Zaynem Malikiem nie widziałam się od wypadku z windą. Choć miałam szczerą nadzieję ,że do tego nie dojdzie. W gruncie rzeczy myliłam się. 
                                    *                               *                               *

   " Tylko się nie wywal "- powtarzałam w duchu. Kracząc po sali gimnastycznej w kierunku dobrze bawiącej się Sofie. Co kilka kroków musiałam naciągać sukienkę ku dołowi bojąc się ,że widać mi nieodsłaniane dotąd przed całą szkołą, części ciała. Od czasu zakupów sądzę ,że studniówki to tylko wybryk nauczycieli. Dziwie się ,że takie coś w ogóle jest organizowane. Podeszłam do bujającej się w rytm muzyki Sofie. 

- I jak się bawisz , Kopciuszku ? - zagadała ,widząc moją minę zaśmiała się diabelsko.
- Idę sobie. - oznajmiłam podnosząc dumnie głowę i odchodząc ku krzesłom. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Nagle obok mnie usiadł Shane. Luzak naszych czasów w garniturze. Srający wokoło ripostami.
- Słucham cię ? - zapytałam patrząc w inną stronę. Też odwrócił wzrok. 
- Nie mam  nic do powiedzenia. - odpowiedział popijając drinka. Na parkiecie roiło się od tańczących. Większość z nich ku wczesnej porze już była na fazie.
- Czemu się nie bawisz ? - powiedział udając ,że poprawia marynarkę.
- Nie jestem w nastroju. - rzekłam niby machając do kogoś kto nie istniał. Olewaliśmy siebie na wzajem ,próbując nie zwracać uwagi na to ,że rozmawiamy. 
 - Rozumiem. Fajnie wyglądasz. - burknął od niechcenia. Wstałam i skierowałam się do łazienki damskiej. Podejrzewałam czego ode mnie chcę. Nie znalazł jeszcze sobie dziewczyny ,która pójdzie z nim na zaplecze , w takim razie żeruje na mnie.



                                    *                               *                               * 
    Po kilku godzinach imprezy było tak nudno ,że aż musiałam się na pisć. Naprawdę dziwne ,pijesz alkohol a jesteś trzeźwy. Siedziałam przy barze ,otaczały mnie lasery i dudniła głośna muzyka, co oznaczało ,że DJ jest na miejscu. Shane obściskiwała się z każdą oprócz mnie. Facet puszczający muzykę co jakiś czas rzucał hasłami typu " Jak się bawicie ?" ,  " W górę ręce", co zmuszało mnie do następnego kieliszka. Moja osoba preferuje prawdziwe imprezy a nie przy tupanki w stodole. Ku mojemu zdziwieniu usiadł koło mnie nijaki Zayn Malik ,mający na drugie imię : KupeCiSukienkeDaszMiDupy. Na początku sądziłam ,że to objawy mojego alkoholowego upojenia. Lecz po jakimś czasie zjawa przemówiła  - Kocham Cię ... 
Zdawało mi się ,że usłyszałam słowa okazania mi miłości ,więc zareagowałam natychmiastowo.
- Coo ? 
- Ja nic nie mówiłem. - powiedział robiąc zdziwioną minę. Nastąpiła chwila ciszy. Zayn ubrany w garnitur prezentował się, nie powiem bo nawet przystojnie. 
- Co cię do nas sprowadza ? zapytałam z największą ironią w głosie jaką dało się w tym stanie uzyskać. 
- No chyba musiałem zobaczyć cię w tej sukience na parkiecie. Apropo's - jazda tańczyć ! - wskazał palcem na miejsce , w którym kłębiły się zwierzęta latające po cyrkowej arenie. 
- Nie każ mi .. - zaczęłam jęczeć ,spuszczając ręcę z rezygnacją.
- Jeden taniec .. ze mną. - wstał, wyciągając do mnie dłoń. Z niechęcią , która tworzyła się na mojej twarzy ,udaliśmy się na parkiet. Zadziwiające było to ,że tańczyliśmy wolnego przy " Danca Kuduro ". Położył swoje ręcę na mojej tali. Włączył się mój instynkt. " Jeśli jego dłonie zejdą niżę ,wyjdę", myślałam kładąc swoje na ramionach Zayna. Po 3 minutach kręcenia się w kółko, stwierdziłam ,że ma naprawdę ładne oczy. Oczywiście , za wszelką cenę nie chciałam sobie uświadomić tego ,że mi się podoba. Gdy zajarzyliśmy w końcu ,że "jeden taniec" został definitywnie skończony , oderwaliśmy się od siebie. Skierowałam się do wyjścia. Pobiegł za mną. Na dworze panował mróz. Oddychając wzbijałam chmurkę pary. Zdjęłam obcierające mnie szpilki. 
- Co ty robisz ? - zapytał stając nade mną. 
- Nogi mnie bolą. - odparłam. On słysząc to podszedł czym prędzej do mnie i nagle wziął na ręcę, nie zwracając uwagi na moje protestacje. 
- Po co była ta afera z sukienką ? - zapytałam cicho.
- Hymm .. sam nie wiem. To był prezent. - wzruszył ramionami.
- Bezczelne podłożenie komuś sukienki pod drzwi i spieprzenie nazywasz prezentem ? Dziwny jesteś. - powiedziałam patrząc z udawaną pogardą. Szedł dalej niosąc mnie na rękach i uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Wszyscy mi to mówią. - rzekł patrząc mi w oczy.
- Kupujesz kiecki, nosisz mnie na rękach , proponujesz gwałt. WYJDŹ ZA MNIE. - zaśmiałam się. Postawił mnie na ziemi. Wziął moją twarz w swoje dłonie, uśmiechnął się lekko po czym powiedział :
- Ślub odłóżmy na później. - Nasze wargi na moment się spotkały. Ułamek sekundy. Ciepłe usta Zayna złożyły pocałunek na moich .. gdy po chwili upadł na ziemię.


                                    *                               *                               *

  - Zayn ! - krzyknełam do leżącego na deptaka, nie przytomnego chłopaka. Przerażona nie wiedziałam co się dzieję. Przykucnęłam koło przyjaciela ,patrząc i trząść jego ramionami z nadzieją ,że da to jakieś efekty. Na nic. Rozejrzałam się za pomocą , nie myślałam racjonalnie. Stali otaczając mnie w czarnych garnituraxh ,jeden z nich trzymał w ręce kij bejsbolowy. Naliczyłam piętnastu.
- Nieczego nie widziałaś. - rozkazał mi człowiek z wielką szramą na twarzy, zapewne przywódca czarnych charakterów.
- Inaczej zajmiemy się też tobą. - wymamrotał ktoś z tyłu. Po kilku minutach zniknęli. Ręce trzęsły mi się za strachu. Kim byli ? Czego chcieli ?  Czy mogą posunąć się dalej ? Zapytam się ich kiedyś. Serce niesamowicie łomotało mi. Nie wiedziałam co zrobić. Znałam podstawy pierwszej pomocy , ale teraz wszystko wypadło mi z głowy. Bałam się dotknąć Zayna w obawie ,że coś mu jeszcze uszkodzę. Rozejrzałam sie po raz kolejny. Cisza. Ciemność. Nikogo w pobliżu. Na co ja oczekuje ? Gdyby ktoś się zjawił albo lunatykował alby nie byłby w stanie trzeźwości. Przełamałam strach i wzięłam przyjaciela z chodnika. Uwiesiłam go sobię na ramionach. Stawiał się na nogach. Po kilku krokach otworzył lekko oczy i wyszeptał : " Nic ci nie zrobili ? ". Stwierdziłam ,że jest naprawdę ciężki. Sapnęłam.
- Nie mart się o mnie. Trzasnęli  ci kijkiem bejsbolowym w głowę i obili nieźle twarz.
      Z trudem doszliśmy do mojego domu. Zbliżała się godzina trzecia nad ranem. Ulice były puste. W oknach nie świeciło się żadne światło. Londyn spał. Nacisnęłam klamkę drzwi wejściowych. Usłyszałam pośpieszne kroki rodziców schodzących po schodach. Przerażona mina mamy na nasz widok, udowodniła mi ,że wyglądamy dziwnie.
 - Matko, dziecko. Nic ci nie jest ? - zapytała mama ,podbiegając do mnie. W tym czasie gdy ja tłumaczyłam sie odchodzącej od zmysłów rodzicielce, tata położył Zayna na kanapie i szykował okłady.
- Gadaj ! Jak ty wyglądasz dziewczyno ? - mama zachowywała się jak na prawdziwą matkę przystało.
- Megan ,uspokój się. - wtrącił tata, kładą poszkodowanemu termofor na czoło. Co ja mam jej powiedzieć ? "Mamo wiesz, chodzi o to ,że gdy Zayn chciał mnie pocałować ,napadła na nas grupka gangsterów i no widzisz, obili mojemu kumplowi ryj , a mi zagrozili tym samym ,takie tam zalety studniówki, nie przejmuj się".  Muszę coś wymyślić. Jakąś wymówkę.
- Pobili mnie ,a Traicy przechodziła obok gdy próbowałem doczołgać się do chodnika i mnie przygarnęła.. - wypalił ni z gruszki ni z pietruszki Zayn mrugając porozumiewawczo. Banalne ,ale uwierzyli. Mama odetchnęła z ulgą i właśnie wtedy do salonu zawitał Louis przecierając senne oczy. 
- Co tu się wyrabia ? - ziewnął drapiąc się po nodze. Otworzył szerzej oczy gdy zobaczyło ofiarę kija bejsbolowego. 
- Zayn ? Co ci jest ? Traicy ? Coś ty mu zrobiła ? O co chodzi ? - wyrzucił z siebie pytania. Czyli jednak mój brat zna podrzucacza sukienek. Uczyniłabym facepalm gdyby nie to ,że wzbudzałabym wtedy czujność mamy - detektywa. 
- Cześć Louis - machnął ręką Człowiek Z termoforem Na Głowie. 
- Dzwonie po pogotowie. - powiedziała mama sięgając po telefon. Zabrzmiało to jak groźba  na to ,że w tym domu jest o jednego człowieka za dużo i to w środku nocy. 
- Nie ! - krzyknął niespodziewanie Zayn wstając z kanapy. 
- Ja .. ja nie chcę szpitala. - wyjaśnił zawstydzony. Mama odłożyła powoli słuchawkę patrząc uważnie na chłopaka. 
- Pójdę już .. - wypalił natychmiastowo.
- Nie .. Zostajesz .. Tę noc spędzisz u nas ! - wydarł się protestacyjnie Louis. 
- Co jeszcze ? Może pidżama - party ? - zapytałam zdegustowana pomysłem brata. W ostateczności całą noc nie spaliśmy. Mama w kuchni - przygotowując leki , napary, okłady , znikła. Tata - zaszył się w pokoju grając jak by nigdy nic w szachy ze samym sobą. Louis zabawiając poszkodowanego Zayna rozmową. A ja siedząc na fotelu ze złożonymi rękoma i udawając ,że pocałunek czarnowłosego nic dla mnie nie znaczył.
                                    *                               *                               *

Hej ! Bardzo was przepraszam , że to tak długo trwało ale mam strasznie dużo nauki jak mówiłam wcześniej. No brak czasu wolnego, ale dziś udało mi się znaleźć wolną chwilkę - a więc jest 5 !!! CIESZYMY SIĘ :D .. Cóż , dziękuje za komentarze , odwiedziny i za to ,że czytacie. Proszę komentujcie dalej :) Myślę ,że się spodoba , no to tyle. Postaram się aby 6 był szybciej :*   ~ Puchałka :) 

4 komentarze: